poniedziałek, 25 sierpnia 2014

La Giardiniera

Przed wyjazdem czytałam o niej, że trzeba tam zajrzeć, że warto. Wszyscy o niej mówili, zachwalali. Si, si, vale la pena. Szukaliśmy jej kilka dni. Nie było jej na mapach, nawigacja wariowała, gdy wpisywaliśmy przybliżony adres. Restauracja widmo, ukryta przed oczami turystów.
Zapytani o nią kiwali głowami i cmokali.
Straciłam nadzieję, że ją znajdziemy. Wiedziałam, że do końca życia będę żałować, że tam nie dotarliśmy. I zdarzył się cud - wracając z wyprawy, ujrzeliśmy ją przycupniętą skromnie przy ulicy. To na pewno to? - padło pytanie z ust niedowiarka. To, jak nie to, jak to - La Giardiniera w całej swej "nieokazałości". Weszliśmy i... zakochaliśmy się.
Czy możemy coś zjeść - zapytałam?
Chwileczkę - odparł czarnowłosy Italiano i zniknął za jakimiś drzwiami. A my czekaliśmy, czekaliśmy i... w końcu się doczekaliśmy! Włoch zaprowadził nas do tylnej części, gdzie ustawiono dla nas stoły. Po chwili pojawiła się ona - mamma .
cdn.

piątek, 22 sierpnia 2014

Ca`Balduccio

Ca`Balduccio to dwa domy z kamienia, góry, lawenda i mała kapliczka przed bramą wjazdową.
To miejsce z dala od utartych szlaków, wielkich włoskich miast, asfaltowych dróg.
Czas płynie tu wolniej, odmierzany cykaniem cykad.

Dom żyje - po kamiennej posadzce przechadzają się mrówki, ćmy obijają się o lampy, skrzypią stare schody, dźwięczy dzwonek poruszany wiatrem. Rankiem otwieram drewniane żaluzje rozgrzane od słońca.  Wychodzimy na taras, na góry, na błękitne niebo, na moje Włochy.
Na stole mozzarella, słoneczne pomidory i kawa z kawiarki. Wszystko pachnie. Aż boli od tego piękna. Jestem w Ca`Balduccio. Jestem we Włoszech!

środa, 30 lipca 2014

la famiglia

Nie mam włoskich korzeni. Przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo. Nie mam żadnych dalekich, tym bardziej bliskich, krewnych, w których płynęłaby krew Italiani.
Związałam się z Polakiem, który  przed spotkaniem ze mną miał tyle wspólnego z Włochami, co ja z Chińczykami.
Niewłoski z każdym dniem stawał się bardziej włoski..., ale, co bardziej istotne, wraz z nim, w pakiecie niemalże, otrzymałam także zdecydowanie niewłoskiego teścia i niewłosko-włoską teściową.
Teściowa Danuta - Polka z dziada pradziada, kocha gotować i niczym włoska mamma podtyka swoim synkom i wnukom specjały i rarytasy. Podczas rodzinnych spotkań widuję ją w przelocie, gdy donosi kolejne piatti i z uśmiechem woła: "co jeszcze zjecie?". Nie daj Boże odpowiecie, że może, i owszem, troszeczkę ziemniaków - wtedy otrzymacie wielki talerz wypełniony po brzegi, a gdy narazicie się na gniew Danuty i odmówicie, usłyszycie: "i tak ci nałożę".
Niewłosko-włoska teściowa kocha także gadać (tak, właśnie to słowo dobrze określa to, co lubi madre di Paolo). Potrafi zagadać człowieka na śmierć (no prawie) i zawsze ma rację naturalmente.


I kto by pomyślał, że pewnego słonecznego, sierpniowego dnia wyruszę z tą niewłoską rodziną w stronę Casteldelci?
Telefon od Danki: "mamy już dwie lodóweczki turystyczne, wezmę kartony mleka, mięso na grilla" (tu nastąpiły kolejne wyliczenia jedzenia, które Niewłosko-Włoska chce zabrać).
Niewłoski: "mamo, my nie jedziemy do buszu, tam są sklepy!". 
Przed nami ciekawa wyprawa...
Ruszamy w piątek - my, szwagier z rodziną, zdecydowanie niewłoski teść i niewłosko-włoska Danuta. Będzie wesoło, będzie się działo!
cdn.

poniedziałek, 14 lipca 2014

L'uomo è il capo, ma la donna è il collo - parte 2

Pewien sędzia z Palermo, uzasadniając wyrok z 1983 r., oświadczył że kobiety są niesamodzielne i głupie,
więc nie można obwiniać ich za pranie brudnych pieniędzy. Na pewno nie wiedziały, że pieniądze są mafijne, na pewno nie przeczuwały, że działalność ich synów, mężów jest niezgodna z prawem, że za spłuczką w toalecie ukryte są narkotyki. Głupie, bezwolne, niepotrafiące samodzielnie myśleć - jak więc można winić je za grzechy ich rodzin?
Na szczęście kobiety mafii udowodniły, że sędzia szowinista nie ma racji. Pokazały  całemu włoskiemu światu, że bez nich Kamorra, Cosa Nostra, `Ndrangheta  byłyby niczym.

"Okazało się, że gdy w roku 1990 przed włoskim sądem stanęła tylko jedna kobieta z oskarżenia o czynną przynależność do mafii, to w roku 1995 było ich już 89."   (raport dla parlamentu sporządzony przez Osservatorio permanente sulla crimilanita, maj 1996)


Pupetta Maresca, Anna Mazza, Angella Russo - to one stanowiły podstawę mafijnych organizacji.
Handlowały narkotykami i bronią, ściągały haracze, zabijały i zlecały zabójstwo. Bezwzględne, inteligentne, zdeterminowane, a przede wszystkim chroniące swoją rodzinę. Były w stanie zrobić wszystko, byle tylko la famiglia była bezpieczna.

wtorek, 8 lipca 2014

Zia Jadzia a Roma

Wakacje! Pachnie kawą z kawiarki i skoszoną trawą. Powoli się wyciszam. Ostatnie dwa tygodnie w pracy
były ciężkie, więc dość długo dochodziłam do siebie (dopiero od dwóch dni nie obgryzam skórek przy paznokciach i nie sprawdzam maili o pierwszej w nocy).


Teraz czytam, i czytam, i czytam...
mojego ulubionego Puzo (Corleone chyba uczyli się od Borgiów), Macieja Brzozowskiego, który w lekki sposób przybliża czytelnikom życie Włochów (trochę to podobne do Jak żyć po włosku A. Coppolaro-Nowell, ale smaczne i w sam raz na wakacje).

Odkryłam też książkę, która mnie zauroczyła, do której wracam wieczorami. O czym ta książka, o kim?
O cioci Jadzi, która jest "taka duża, że nie wiadomo, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy. Trochę jak deszczowa chmura. Tylko że deszczowej chmury można się przestraszyć, a cioci Jadzi nie, bo zawsze jest zadowolona i uśmiechnięta."

Ciocia Jadzia pewnego dnia wygrywa wycieczkę do wiecznego miasta. I w tym Rzymie będzie się działo...
W końcu to Rzym!
Książeczka dla dzieci (moje dziecko zakochane w cioci Jadzi), a bawię się, czytając ją, jak nigdy.

"Ciocia Jadzia w Rzymie"  - Eliza Piotrowska

piątek, 16 maja 2014

Non ho tempo

Dużo czasu upłynęło od ostatniego wpisu - kilka przeczytanych książek o Włoszech, kilkanaście włoskich spotkań, kilka snów o słonecznej Italii, Vespa stojąca już na kołach, z nowym kolorem (i bolesna lekcja, że mężczyźnie nie należy pozostawić decyzji o wyborze odcienia koloru, bo to co dla niego jest wymarzoną kawą z mlekiem, dla kobiety jest znienawidzonym kolorem brązowym).  A oprócz tego praca, nowe zawodowe wyzwanie, które spowodowało, że tkwiłam nosem w fachowych książkach o afazji.
Dlatego mnie TU nie było. Ale będę już wkrótce.  Prometto.


Tak wygląda praca nad Vespą http://renowacjavespapk50xl.blog.pl/

czwartek, 13 lutego 2014

L'uomo è il capo, ma la donna è il collo

Strzepnęłam kurz z grzbietu "Ojca chrzestnego" i kolejny raz zanurzyłam się w świecie, w którym króluje
omertà, gdzie il padrone niczym demiurg kreuje świat, strąca w czeluście piekielne lub błogosławi, całując w policzki, zapewniając o dozgonnej przyjaźni.
Dziwne zasady rządzą się mafijnym życiem. Ale jest w nim coś takiego, że postanowiłam dowiedzieć się więcej, chciałam zrozumieć, dlaczego wielu Włochów utożsamia mafię z czymś dobrym, dlaczego Italiani tak łatwo usprawiedliwiali czyny największych mafiosów.
"Włochy wydają się nadal pieścić w sercu ogromną nostalgię za zhierarchizowaną, obwarowaną zasadmi mafią i jej budującym kodeksem honorowym". Niektórzy do dzisiaj twierdzą, że o mafii da się powiedzieć wiele dobrego... Gdy się czyta o tych makabrycznych rzeczach, za którymi stali mafijni żołnierze, trudno w to uwierzyć...
A jednak... dla wielu mafia była możliwością, szansą - dawała pracę, opiekę, duże pieniądze.
Zaczęłam się interesować rolą kobiet w mafijnych organizacjach i tak trafiłam na książkę "Kobiety na czele mafii" Clare Longrigg. Polecam! Pochłonęłam ją natychmiast, ona wchłonęła mnie.
I jeśli myśleliście, że mafia to twór patriarchalny, że kobiety były tylko potulnymi żonami i kochankami, które jak przysłowiowe małpki, nic nie widziały, nic nie słyszały i nic nie mówiły, to się bardzo myliliście!
Widziały, słyszały... a nawet dowodziły. Wiadomo przecież, że l'uomo è il capo, ma la donna è il collo .
cdn.

cytat z Clare Longrigg

wtorek, 4 lutego 2014

Dolce far niente

Telefon do Kaprallo. A ten mówi, że na dalekiej, zapadłej wsi odpoczywa, z dala od dziecięcia, partnerki
życiowej i pracy. Czyta książki, leży i pachnie.
Zdjęcia Małej - tańce-hulańce do białego rana bez dziecięcia, bez obowiązków. Z uśmiechem "wygina śmiało ciało".
Dzwoni Marta i mówi, że słucha muzyki, "zamaseczkowana" od stóp do głów, herbatkę popija i "pięknie jest".
A jak tak myślę, jak to możliwe, że oni tak, a ja siak? Ja też tak chcę. Tyle stresów ostatnio było, w pędzie.
Ale czas zwolnić, należy mi się dolce far niente. Od wczoraj ferie - i "Ojciec chrzestny", kanapa, kawa. Włoskie słówka, planowanie wakacji.
Jedziemy całą rodziną Niewłoską. Dom w Casteldelci.  Dom we Włoszech!

czwartek, 9 stycznia 2014

le vacanze

I znów nie napiszę zbyt wiele, aby nie zapeszyć. Zdradzę tylko, że szykują się wielkie, włoskie wakacje.
Jak u prawdziwego Włocha - z famiglia i z bambini. Już nie mogę się doczekać!