niedziela, 29 grudnia 2013

"Ma di ricordarmi che era peccato sparare a un usignolo"

Jak odnaleźć namiastkę Włoch w małym, polskim miasteczku, w bloku z płyty, z szarością i chłodem za oknem?
Wystarczy pobyć przez chwil parę samemu, we dwoje, porzuciwszy dziecię na łaskę i niełaskę trzech kuzynek, babci i ciotki-terrorystki (pewnie mnie siostra zabije za to, jakże dosadne, określenie).
Mały kluczyk do mieszkania (tym razem prezent nie od Franco, lecz "cioci", która pognała "świętować" do Warszawy), włoskie oliwki i wino, niewłoski film i Gregory Peck mówiący po włosku...
I chociaż nie była to una notte a Napoli, tylko trzy noce w Nowej Soli, to e stato bello.
http://www.youtube.com/watch?v=EB5p88eWHtg


poniedziałek, 2 grudnia 2013

l`inverno

Zabieganie, jesienno-zimowe przesilenie, zmęczenie.
Na półkach nowe książki  - o mafii, konklawe.
Biblioteka się rozrasta, tylko dzień się kurczy. Czasu coraz mniej. Ale na przekór szarościom, depresjom, frustracjom planujemy znów "nasze" Włochy. W czwartek pierwsza lekcja włoskiego - wracam do nauki.
Vespa z każdym dniem nabiera kształtów. 
Moje dziecko biega po domu, krzycząc: "Michela jestem, a tata Paolo".

Skrawki, migawki - w każdym dniu coś włoskiego.


Powoli nadciąga zima...