środa, 24 lipca 2013

un viaggio

Dotarliśmy do Włoch w niedzielę wieczorem i postanowiliśmy przenocować na polu namiotowym w okolicy
Wenecji. Rozbiliśmy swoje dwuosobowe igloo i natychmiast staliśmy się atrakcją dla wypoczywających tam turystów. Obok nas, przed nami i za nami - jak okiem sięgnąć - wznosiły się wielkie namiotowe domostwa.
Były telewizory (i nie w wersji mini), pralki, lodówki, stoły i krzesła, leżaki, hamaki (w takiej ilości, że dla całego 13 Pułku Ułanów by starczyło). W jednym z namiotów Niewłoski dostrzegł nawet zmywarkę i kuchenkę! Niektóre case miały przed wejściem donice z kwiatami, kolorowe wiatraczki, dywaniki.
Kto nie wierzy, niech wsiada do samochodu i gna do Chioggii. Widok niebywały.

Wieczór. Pusta plaża, a na polu namiotowym całe rodziny przy stole i przed telewizorem. Najlepsze pod słońcem wakacje Włocha!

środa, 17 lipca 2013

tutti gli inizi sono difficili

Początek był trudny, tragiczny nawet bym powiedziała.
Ciemną nocą, na autostradzie niemieckiej, przestały działać wycieraczki - oczywiście lało jak z cebra. Nie uwierzycie, ale Niewłoski twardo jechał dalej, wychylając się co chwilę przez opuszczoną szybę i ścierając krople dziwnym przyrządem zakończonym gumą (kto jest kierowcą, ten wie, o co chodzi - ja nie wiem, jak to ustrojstwo się nazywa- ścieraczka? drapaczka?).
Bladym świtem, na przełęczy Brenner, silnik odmówił posłuszeństwa. Poszedł siwy dym, a nasza prędkość zmalała do około 40 km na godzinę. Gdyby po drogach austriackich chodziły krowy (tak jak to mają w zwyczaju w Abruzji), to chyba i one by nas wyprzedziły. Na szczęście samochód nie stanął.
Powoli, jak żółw ociężale, wtaczała się ta prehistoryczna maszyna na góry i pagórki. I chyba po prostu to górskie austriackie powietrze jej nie służyło, bo we Włoszech, w Abruzji sprawowała się bez zastrzeżeń. A gór, pagórków, wzniesień tam co niemiara!
I znów... cdn.

wtorek, 16 lipca 2013

pazza

Zwariowałam na punkcie Włoch. Tak, jestem wariatką! Bo kto przy zdrowych zmysłach wyrusza 1800 km do domu człowieka, którego na oczy nie widział? Telepie się przez pół Europy starym samochodem kupionym miesiąc przed wyjazdem, bez klimatyzacji i sprawnych wycieraczek? Z dzieckiem, które dopiero od niedawna lata bez pieluchy, z niewielką ilością euro w portfelu? Ja! Z rozdygotanym sercem i milionami czarnych scenariuszy. Stres jest, ale i przygoda. No i Włochy!

Dotarliśmy do Pietranico. I było pięknie. Uśmiechnięty Franco, balkon z widokiem na góry, stare miasteczka "porastające" szczyty. Zobaczyłam inną twarz mojej Italii. Myślałam, że już pokochać bardziej nie można. Wierzcie mi, można! Wystarczy wspiąć się na wysokość 1512 m, by zobaczyć Rocca Calascio, a potem oniemieć z zachwytu.
cdn.

czwartek, 11 lipca 2013

Arrivederci Abruzzo

Wróciliśmy. Było pięknie. W głowie powoli powstają teksty.  Ochłonę i siadam do pisania.