czwartek, 22 grudnia 2011

Andrea Bocelli - My Christmas - Astro del Ciel (Silent Night) Kodak thea...



Che questi giorni di festa, ricchi di serenità, portino tanta pace e fortuna. Auguri di buon Natale!

środa, 21 grudnia 2011

spiegazione e ringraziamento

Po pierwsze wyjaśnienie i przeprosiny - usunęłam ostatni post, więc i Wasze komentarze. Myślałam, że dzięki temu zniknie pojawiający się na stronie dziwny napis. Post odzyskałam, komentarze niestety przepadły.
Po drugie podziękowanie - dla nieocenionej Magdaleny ukłony i grazie mille.
Po trzecie - auguri di Buon Natale.

sobota, 3 grudnia 2011

"uno pene per favore"

Ponieważ padła prośba o jakiś wesoły post, postanowiłam cofnąć się do początków mojej przygody z la lingua italiana i przytoczyć kilka wpadek językowych, które zaliczyłam, goszcząc w słonecznej Italii.
Niektóre przyprawiały Włochów o zawrót głowy, a u mnie wywoływały (po uświadomieniu ich sobie) silne rumieńce bądź wybuchy śmiechu.
Pamiętam minę sprzedawcy w warzywniaku, kiedy z uśmiechem poprosiłam go o dojrzałą rybę (pesca - brzoskwinia, pesce - ryba).
Vincenzo też miał ze mną niezły ubaw. Podczas zwiedzania Rzymu, widząc niezliczoną liczbę kotów wylegujących się na placach, w bramach i na schodach, z uporem maniaka powtarzałam sono stupida (jestem głupia) zamiast sono stupita (zdziwiona). Potem z przerażeniem w oczach wykrzyczałam na środku "Pizza di Spania" (przez dwa pierwsze dni myślałam, że plac nazywa się Pizza Hiszpanii), że ukradziono mi cancellare zamiast cellulare. Italiani patrzyli na mnie z przerażeniem - miotałam się jak szalona, wydobywając z mojej torebki niezwykle przydatne kobiecie rzeczy. Telefon komórkowy oczywiście spoczywał na dnie torebki, ale pokaz szału i paniki la bionda w Rzymie dać musiała...
Kilka dni później podczas kolacji Vincenzo włączył radio i poleciała piosenka Erosa "Più Bella Cosa". Chcąc zabłysnąć wyuczonym zwrotem (canzone in voga - modna piosenka), z rozbrajającym uśmiechem walnęłam c`e calzone in voga (modna nogawka).
W piekarni natomiast poprosiłam pana o... jednego penisa (pene - penis, pane - chleb). Mina sprzedawcy - bezcenna!
Kto z Was miał podobne "językowe przygody"?