środa, 25 sierpnia 2010

le mani


Włosi "uprawiają" taniec rąk. I o ile w przypadku Vincenzo jest to kujawiak tudzież walc, to już u poznanego pod Katanią Italiano był to zdecydowanie oberek z przytupem.
Włochowi nie przeszkadza, że prowadzi samochód czy skuter, że w jednej ręce dzierży lampkę wina, a w drugiej wielki kawał pizzy...
Jego dłonie żyją własnym życiem i... fruwają - puszczają kierownicę, wymachują wszystkim tym, co akurat się w nich znajduje. Nieważne czy jest to młotek, laska, okulary, czy dziecko!
Częsty jest widok dwóch Italiani, którzy pędzą na skuterach ramię w ramię środkiem drogi i rozmawiają, czyli wrzeszczą do siebie (muszą przecież pokonać wiatr, kaski i innych wrzeszczących i trąbiących rodaków), gestykulując przy tym zawzięcie. Ręka w prawo, ręka w lewo, wyrzut do przodu, machanie, splatanie palców i znów ręka w prawo, w lewo, wyrzut...
Bez le mani Włoch nie mógłby prowadzić konwersacji. Każde słowo trzeba przecież wzmocnić wymachem i unaocznić (najbardziej nadaje się do tego środkowy palec, którego włoscy kierowcy używają w nadmiarze - on naprawdę bardzo wzmacnia słowny przekaz).

środa, 18 sierpnia 2010

Le Madonie


Góry Madonie wznoszą się nad północnym wybrzeżem Sycylii.
Ustępują wysokością tylko Etnie, a z ich szczytów, przy dobrej pogodzie, można zobaczyć Isole Eolie i miasteczka zajmujące środkową część wyspy.

Madonie to rejon, gdzie czas się zatrzymał.
Tu, wysoko nad morzem Tyrreńskim, górują wsie i miasta, które zaludniają staruszkowie w kaszkietach i staruszki w kwiecistych fartuchach.
Wszyscy się znają, wszyscy wiedzą o wszystkich wszystko...
Castelbuono, Geraci Siculo, Petralia Soprana i Petralia Sottana to miasteczka, które trzeba odwiedzić, żeby doświadczyć ciszy i prawdziwego sycylijskiego dolce far niente...
Średniowieczne uliczki, przed domami kwiaty w donicach, na głównym placu mieszkańcy, żywcem wyjęci z "Cinema Paradiso" Tornatore, a wokół szczyty gór... Quest`e Sicilia vera!

wtorek, 10 sierpnia 2010

Come posso arrivare in centro?


Nie trzeba mieć kieszeni wypchanych euro, by "zobaczyć" Sycylię, naprawdę!
Wystarczy plecak, namiot, aparat i... jedna kieszeń wypchana euro.
By poznać wyspę, należy w pierwszej kolejności poznać jej mieszkańców. A do tego pieniądze nie są potrzebne. Potrzebny natomiast jest uśmiech, przydać się także może znajomość kilku włoskich słów.
Wystarczy zaczepić przechodnia i zapytać Come posso arrivare in centro? (centro w zależności od sytuacji zastępujemy kinem, sklepem, kempingiem itp.), żeby otworzyć serce Sycylijczyka, który wskaże drogę, zaprowadzi, podwiezie, a przy okazji opowie historię swojego życia.
W Sferracavallo i Cefalu wysłuchałam opowieści o rodzinie - liczbie dzieci, wnuków i mężów (obecnych i byłych), dowiedziałam się dlaczego pizza i spaghetti są cattivi (idą w biodra i tyłek!), gdzie jest tani i dobry sklep, dlaczego Siciliani lubią Polacchi.
W Acireale Italiano, podczas szalonej jazdy ulicami miasta, opowiedział o swojej narzeczonej, która każe mu się uczyć języka angielskiego, a także wyjaśnił kwestię kursowania, a raczej niekursowania autobusów (mówił cały czas i tak szybko, że niestety skupiona na ukrywaniu za swoimi plecami niewłoskiego Paolo, nie zrozumiałam wszystkiego..., ale Italiano wcale to nie przeszkadzało... gadał jak nakręcony!).

Rozmowa to klucz do poznania. I nie musi to być dialog... Wystarczy słuchać... Nawet jeśli się nie rozumie...
Dla Włocha to żaden problem!

sobota, 7 sierpnia 2010

simpatici Italiani



Na Sycylii żyją dobrzy ludzie. Tak bardzo dobrzy, że człowiekowi "z Polska", z Poznania dokładniej mówiąc, trudno uwierzyć w to, czego dzięki nim doświadcza.
Jestem zaślepiona, kocham Włochy za i pomimo, peany na cześć Italiani głosiłam zawsze i pewnie o obiektywizm trudno mnie posądzić... Ale musicie mi uwierzyć... takich sympatycznych i otwartych la gente nie ma nigdzie.
Jeśli mi szczęka ze zdumienia opada do piersi, jeśli mój uśmiech nie schodzi z twarzy prawie przez 24 h na dobę, to znak, że Sycylia, w ilości spotkanych na drodze simpatici Italiani, bije na głowę Rzym i Neapol, Ferrarę i Wenecję, Florencję i Sienę .
Ile to razy zostaliśmy gdzieś z niewłoskim Paolo podwiezieni za darmo?
Ile razy nie zapłaciliśmy za bilet kierowcy i konduktorowi, bo wystarczył uśmiech?
W Acireale zapytany o drogę na kemping Sycylijczyk wpakował nas i nasze bagaże do Smarta (niewłoski Paolo ukrywał się za moimi plecami w czasie, gdy mijaliśmy policję - 3 razy!!!) i pognał z nami ulicami miasta w stronę La Timpa. Dowiózł nas na miejsce, wypakował bagaże, krzyknął buona fortuna, małymi, czarnymi oczkami strzelił i... już go nie było.
W Taorminie dostaliśmy od przechodnia bilety do teatru greckiego, a w kawiarni od jej właściciela granitę, która rozpływała się w ustach, w Letojanni zniżkę w restauracji z widokiem na Mar Ionio, a w Cefalu Italiano wsadził nas do autobusu zaprzyjaźnionego kierowcy, który podrzucił nas do centrum. Za darmo certamente!

I tak każdego dnia, na każdym kroku.

Nie dało się nie wychodzić z namiotu, nie udało się nie uśmiechać...

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

le piccole citta


Prawdziwa Sycylia ukazuje swoje oblicze, gdy zjedzie się z głównych dróg i pogna na skuterze tam, gdzie drogowskazów już nie ma, gdzie małe miasteczka "porastają" góry.
Tych miejsc nie ma w przewodniku Pascala... I dzięki Bogu...
Żółte, spalone słońcem połacie traw, pusta droga, a przed oczami miasto na skalnych półkach.
Życie toczy się przed barem - cafe, cornetto semplice i Italiani spotykający się na rozmowę.
Przed domami staruszkowie dyskutujący o polityce, przed bancarella Włoszki rozprawiające o cenie pomidorów. Drzwi domów otwarte, z ulicy można wejść do czyjejś casa i krzyknąć Buongiorno (i nikogo to o atak serca nie przyprawi!). Prawdziwe życie, sycylijskie życie - bez ruin, zabytków, kawy za 2, 50 euro.
Gdy pojawiamy się w barze, stajemy się najważniejszymi klientami. Przybiega pracownik i włącza klimatyzację (mimo, że bar już wcześniej był zapełniony mieszkańcami), kelnerka przegania (dosłownie!) Sycylijczyka czytającego gazetę przy stoliku, który "ma być dla nas". Sycylijczyk ze spokojem zabiera il giornale i przenosi się dalej. Bez gniewu, bez problemu, bez narzekania. Non c`e problema.
Wszystkim towarzyszy uśmiech. A dwie kawy i dwa rogaliki tylko za 2 euro...