Czas płynie tu wolniej, odmierzany cykaniem cykad.
Dom żyje - po kamiennej posadzce przechadzają się mrówki, ćmy obijają się o lampy, skrzypią stare schody, dźwięczy dzwonek poruszany wiatrem. Rankiem otwieram drewniane żaluzje rozgrzane od słońca. Wychodzimy na taras, na góry, na błękitne niebo, na moje Włochy.
Na stole mozzarella, słoneczne pomidory i kawa z kawiarki. Wszystko pachnie. Aż boli od tego piękna. Jestem w Ca`Balduccio. Jestem we Włoszech!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz