niedziela, 5 września 2010

"Mine Vaganti. O miłości i makaronach."





Co można zrobić w sobotni wieczór, gdy brzuch wypełniony po brzegi pyszną pizzą, a niedosyt "włoszczyzny" wciąż jest w człowieku? Można, a nawet trzeba, wybrać się do kina na film "Mine Vaganti. O miłości i makaronach", żeby nasycić się kolorami miasteczka, w którym rozgrywa się akcja, śpiewnym językiem, a przede wszystkim miłością, która choć czasem trudno przychodzi bohaterom, na pewno jest w ich życiu obecna. Wszyscy jej pragną, niektórzy strasznie się jej boją, jeszcze inni nie chcą się do niej przyznać.
„Nigdy nie pozwól sobie wmówić, kogo masz kochać i kogo nienawidzić. Zawsze ci źle doradzą” - mówi babka Tomasso, który wraca z Rzymu do rodzinnego miasta, by ogłosić familii, że jest gejem, że kocha... nie ekonomię jak myślał ojciec (świetny Ennio Fantastichini) i nie koleżankę ze studiów, jak sądziła matka. Niestety brat Antonio postanawia go ubiec i zdradza własny sekret...
Więcej napisać nie można!Trzeba samemu poznać historię rodziny Cantone i dowiedzieć się jakie tajemnice skrywa babka, ciotka Luciana i Antonio.

Film mówi o tym, że każdy z nas ma jakieś sekrety. Ukrywając to, co jest częścią nas, nie pozwalamy na bycie sobą, uszczęśliwiamy wszystkich dookoła, tylko nie siebie.
Perche?
Przecież sekrety mają to do siebie, że prędzej, czy później i tak wyjdą na jaw. Oby wtedy nie było na coś ważnego za późno...

4 komentarze:

  1. oj tak! swietny film <3 bylam na darmowym pokazie przedpremierowym a oczywiscie musialam byc bo uwielbiam filmy z riccardo :D

    ehe i czy to nie byla apulia? pamietam ze po seansie niechcacy kupilo mi sie vino di puglia wlasnie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. masz rację - Puglia! nie wiem skąd mi się ta Toskania wzięła... siedzi mi w głowie i tyle:) planuję tam dłuższy pobyt i może dlatego pojawiła się w opisie:)
    a co do Riccardo, to mmmm... zresztą cała męska obsada jest niezła:)

    OdpowiedzUsuń
  3. no i trafiłam tu:) czyta się świetnie! będę zaglądać na pewno, pa

    OdpowiedzUsuń
  4. Obejrzałam ten film dopiero teraz. I jestem zauroczona. Takie właśnie są Włochy i Włosi. I uliczki urokliwego Lecce, i stare, powykrzywiane oliwki - chyba najpiękniejsze widziałam właśnie w tym rejonie.
    Bloga też czytam z opóźnieniem. Fajnie napisany.

    OdpowiedzUsuń