środa, 25 sierpnia 2010

le mani


Włosi "uprawiają" taniec rąk. I o ile w przypadku Vincenzo jest to kujawiak tudzież walc, to już u poznanego pod Katanią Italiano był to zdecydowanie oberek z przytupem.
Włochowi nie przeszkadza, że prowadzi samochód czy skuter, że w jednej ręce dzierży lampkę wina, a w drugiej wielki kawał pizzy...
Jego dłonie żyją własnym życiem i... fruwają - puszczają kierownicę, wymachują wszystkim tym, co akurat się w nich znajduje. Nieważne czy jest to młotek, laska, okulary, czy dziecko!
Częsty jest widok dwóch Italiani, którzy pędzą na skuterach ramię w ramię środkiem drogi i rozmawiają, czyli wrzeszczą do siebie (muszą przecież pokonać wiatr, kaski i innych wrzeszczących i trąbiących rodaków), gestykulując przy tym zawzięcie. Ręka w prawo, ręka w lewo, wyrzut do przodu, machanie, splatanie palców i znów ręka w prawo, w lewo, wyrzut...
Bez le mani Włoch nie mógłby prowadzić konwersacji. Każde słowo trzeba przecież wzmocnić wymachem i unaocznić (najbardziej nadaje się do tego środkowy palec, którego włoscy kierowcy używają w nadmiarze - on naprawdę bardzo wzmacnia słowny przekaz).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz