sobota, 8 maja 2010

mamma


Vincenzo ma 38 lat.
Dwa lata wcześniej wyprowadził się z rodzinnego domu i wyruszył z dalekiej Kalabrii, by w wiecznym mieście znaleźć mieszkanie, pracę i kobietę, którą mógłby przedstawić do zaakceptowania mamma.
Z góry zakładał, że dwa pierwsze zadania nie będą trudne i prędzej czy później uda mu się je wykonać. Trzecie natomiast, jak twierdził, e impossibile, bo przecież żadna kobieta nie spodoba się jego mamie, bo przecież nikt nie jest godny jej ukochanego synka, bo przecież każda kobieta (oprócz niej, jej matki, jej babki, ciotki Fabioli, no i może jeszcze ciotki Silvii) jest zła i czeka tylko, by zarzucić sieć na nieznającego życia (przypominam, że ten biedny chłopczyna miał lat 36, gdy przyjechał do Rzymu), cudownego Vincenzo.
Mamma modli się każdego dnia, by jej chłopcu nie stała się krzywda w wielkim świecie.
Trzeba przyznać, że modli się skutecznie, bo mieszkanie i pracę Vincenzo ma, nie posiada natomiast do dzisiaj złej, żerującej na jego dobroci (jednym pokoju, łazience, kuchni i najniższej pensji) kobiety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz