Gdy plan się sypnął i Genua odpłynęła w niebyt, na horyzoncie pojawiło się Mandello del Lario.
I powiem Wam to, co od mojej mamma słyszę w kryzysowych sytuacjach:
"Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło".
Byli staruszkowie i włoskie rozmowy, jezioro i góry, na których widok płakać się człowiekowi chciało, były przepyszne gelati i makarony u Rosalby. A przede wszystkim było zwykłe włoskie miasteczko bez dzikiej hordy turystów (o zgrozo - mieliśmy nawet problem z kupieniem pamiątek dla Niewłoskiej!).
Codziennie kawa w Cafe Centrale, a kolacje w Pizzeria Trattoria Rosalba.
Pociągi, statki, nogi (aż do rozwalenia sandałów). Gorąco, że uffa. Pięknie - włosko i taniej niż nad polskim morzem!
Jakiś tam Patrick w recenzji Casa Morena napisał, że nie poleca tego miejsca młodym ludziom szukającym zabawy, raczej jest to miasteczko dla par w pewnym wieku. Przeczytałam to Niewłoskiemu, a on na to: "No, ale my jesteśmy parą w pewnym wieku". Może i jesteśmy, ale zawsze przedkładałam małe, włoskie miasteczka nad wielkie, przepełnione stranieri i pamiątkami typu plastikowe Coloseo (oprócz Rzymu naturalmente). Więc polecam Mandello tym, którzy chcą poczuć la dolce vita i zrozumieć, co to jest dolce far niente. Bez względu na wiek!
Pamiątki z podróży - dwa magnesy, mazaki i zeszyt, dzwoneczek, dwa pierścionki z wróżką (wierzcie mi - trzeba było się nachodzić, żeby to kupić Niewłoskiej - oprócz mazaków i zeszytu, rzecz jasna!).
Przydatne linki na początek..., bo oczywiście cdn.
http://www.mandellolario.it/
http://www.pizzeriarosalba.com/contatti.php
czwartek, 4 sierpnia 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz