Zwariowałam na punkcie Włoch. Tak, jestem wariatką! Bo kto przy zdrowych zmysłach wyrusza 1800 km do domu człowieka, którego na oczy nie widział? Telepie się przez pół Europy starym samochodem kupionym miesiąc przed wyjazdem, bez klimatyzacji i sprawnych wycieraczek? Z dzieckiem, które dopiero od niedawna lata bez pieluchy, z niewielką ilością euro w portfelu? Ja! Z rozdygotanym sercem i milionami czarnych scenariuszy. Stres jest, ale i przygoda. No i Włochy!
Dotarliśmy do Pietranico. I było pięknie. Uśmiechnięty Franco, balkon z widokiem na góry, stare miasteczka "porastające" szczyty. Zobaczyłam inną twarz mojej Italii. Myślałam, że już pokochać bardziej nie można. Wierzcie mi, można! Wystarczy wspiąć się na wysokość 1512 m, by zobaczyć Rocca Calascio, a potem oniemieć z zachwytu.
cdn.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
udanego pobytu ;)
OdpowiedzUsuńgrazie mille
UsuńOjej, tylko nie każ nam długo czekać na c.d Baciami Italia! ;))
OdpowiedzUsuńPostaram się być tu częściej:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń