środa, 6 października 2010

"Non c`e problema Katarziiina".


Zapisałam się na włoski. Do Włocha!

Biegłam na lezione z rozwianym włosem, obłędem w oczach i tysiącem przekleństw na ustach przez ulice Winiar. Chciałam być puntuale i zrobić buona impressione.
Niestety, jak na złość, pierwszy autobus się spóźnił, drugi nie przyjechał, trzeci, który przyjechał, utknął w korku, a wraz z nim i ja!

Chciałam Włochy - miałam Włochy!

U Italiano byłam 15 minut po umówionym czasie. I co usłyszałam po wejściu?
Non c`e problema Katarziiina.
Magiczne słowa, po których na moich ustach zagościł uśmiech i trwał tam nieprzerwanie do końca zajęć.

Coda, fila - jakie piękne te włoskie słowa... a u nas taki KOREK - nie dość, że nie brzmi ładnie, to jeszcze nie cieszy tak jak w słonecznej Italii!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz