Nie mam włoskich korzeni. Przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo. Nie mam żadnych dalekich, tym bardziej bliskich, krewnych, w których płynęłaby krew Italiani.
Związałam się z Polakiem, który przed spotkaniem ze mną miał tyle wspólnego z Włochami, co ja z Chińczykami.
Niewłoski z każdym dniem stawał się bardziej włoski..., ale, co bardziej istotne, wraz z nim, w pakiecie niemalże, otrzymałam także zdecydowanie niewłoskiego teścia i niewłosko-włoską teściową.
Teściowa Danuta - Polka z dziada pradziada, kocha gotować i niczym włoska mamma podtyka swoim synkom i wnukom specjały i rarytasy. Podczas rodzinnych spotkań widuję ją w przelocie, gdy donosi kolejne piatti i z uśmiechem woła: "co jeszcze zjecie?". Nie daj Boże odpowiecie, że może, i owszem, troszeczkę ziemniaków - wtedy otrzymacie wielki talerz wypełniony po brzegi, a gdy narazicie się na gniew Danuty i odmówicie, usłyszycie: "i tak ci nałożę".
Niewłosko-włoska teściowa kocha także gadać (tak, właśnie to słowo dobrze określa to, co lubi madre di Paolo). Potrafi zagadać człowieka na śmierć (no prawie) i zawsze ma rację naturalmente.
I kto by pomyślał, że pewnego słonecznego, sierpniowego dnia wyruszę z tą niewłoską rodziną w stronę Casteldelci?
Telefon od Danki: "mamy już dwie lodóweczki turystyczne, wezmę kartony mleka, mięso na grilla" (tu nastąpiły kolejne wyliczenia jedzenia, które Niewłosko-Włoska chce zabrać).
Niewłoski: "mamo, my nie jedziemy do buszu, tam są sklepy!".
Przed nami ciekawa wyprawa...
Ruszamy w piątek - my, szwagier z rodziną, zdecydowanie niewłoski teść i niewłosko-włoska Danuta. Będzie wesoło, będzie się działo!
cdn.
środa, 30 lipca 2014
poniedziałek, 14 lipca 2014
L'uomo è il capo, ma la donna è il collo - parte 2
Pewien sędzia z Palermo, uzasadniając wyrok z 1983 r., oświadczył że kobiety są niesamodzielne i głupie,
więc nie można obwiniać ich za pranie brudnych pieniędzy. Na pewno nie wiedziały, że pieniądze są mafijne, na pewno nie przeczuwały, że działalność ich synów, mężów jest niezgodna z prawem, że za spłuczką w toalecie ukryte są narkotyki. Głupie, bezwolne, niepotrafiące samodzielnie myśleć - jak więc można winić je za grzechy ich rodzin?
Na szczęście kobiety mafii udowodniły, że sędzia szowinista nie ma racji. Pokazały całemu włoskiemu światu, że bez nich Kamorra, Cosa Nostra, `Ndrangheta byłyby niczym.
Pupetta Maresca, Anna Mazza, Angella Russo - to one stanowiły podstawę mafijnych organizacji.
Handlowały narkotykami i bronią, ściągały haracze, zabijały i zlecały zabójstwo. Bezwzględne, inteligentne, zdeterminowane, a przede wszystkim chroniące swoją rodzinę. Były w stanie zrobić wszystko, byle tylko la famiglia była bezpieczna.
więc nie można obwiniać ich za pranie brudnych pieniędzy. Na pewno nie wiedziały, że pieniądze są mafijne, na pewno nie przeczuwały, że działalność ich synów, mężów jest niezgodna z prawem, że za spłuczką w toalecie ukryte są narkotyki. Głupie, bezwolne, niepotrafiące samodzielnie myśleć - jak więc można winić je za grzechy ich rodzin?
Na szczęście kobiety mafii udowodniły, że sędzia szowinista nie ma racji. Pokazały całemu włoskiemu światu, że bez nich Kamorra, Cosa Nostra, `Ndrangheta byłyby niczym.
"Okazało się, że gdy w roku 1990 przed włoskim sądem stanęła tylko jedna kobieta z oskarżenia o czynną przynależność do mafii, to w roku 1995 było ich już 89." (raport dla parlamentu sporządzony przez Osservatorio permanente sulla crimilanita, maj 1996)
Pupetta Maresca, Anna Mazza, Angella Russo - to one stanowiły podstawę mafijnych organizacji.
Handlowały narkotykami i bronią, ściągały haracze, zabijały i zlecały zabójstwo. Bezwzględne, inteligentne, zdeterminowane, a przede wszystkim chroniące swoją rodzinę. Były w stanie zrobić wszystko, byle tylko la famiglia była bezpieczna.
wtorek, 8 lipca 2014
Zia Jadzia a Roma
Wakacje! Pachnie kawą z kawiarki i skoszoną trawą. Powoli się wyciszam. Ostatnie dwa tygodnie w pracy
były ciężkie, więc dość długo dochodziłam do siebie (dopiero od dwóch dni nie obgryzam skórek przy paznokciach i nie sprawdzam maili o pierwszej w nocy).
Teraz czytam, i czytam, i czytam...
mojego ulubionego Puzo (Corleone chyba uczyli się od Borgiów), Macieja Brzozowskiego, który w lekki sposób przybliża czytelnikom życie Włochów (trochę to podobne do Jak żyć po włosku A. Coppolaro-Nowell, ale smaczne i w sam raz na wakacje).
Odkryłam też książkę, która mnie zauroczyła, do której wracam wieczorami. O czym ta książka, o kim?
O cioci Jadzi, która jest "taka duża, że nie wiadomo, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy. Trochę jak deszczowa chmura. Tylko że deszczowej chmury można się przestraszyć, a cioci Jadzi nie, bo zawsze jest zadowolona i uśmiechnięta."
Ciocia Jadzia pewnego dnia wygrywa wycieczkę do wiecznego miasta. I w tym Rzymie będzie się działo...
W końcu to Rzym!
Książeczka dla dzieci (moje dziecko zakochane w cioci Jadzi), a bawię się, czytając ją, jak nigdy.
"Ciocia Jadzia w Rzymie" - Eliza Piotrowska
były ciężkie, więc dość długo dochodziłam do siebie (dopiero od dwóch dni nie obgryzam skórek przy paznokciach i nie sprawdzam maili o pierwszej w nocy).
Teraz czytam, i czytam, i czytam...
mojego ulubionego Puzo (Corleone chyba uczyli się od Borgiów), Macieja Brzozowskiego, który w lekki sposób przybliża czytelnikom życie Włochów (trochę to podobne do Jak żyć po włosku A. Coppolaro-Nowell, ale smaczne i w sam raz na wakacje).
Odkryłam też książkę, która mnie zauroczyła, do której wracam wieczorami. O czym ta książka, o kim?
O cioci Jadzi, która jest "taka duża, że nie wiadomo, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy. Trochę jak deszczowa chmura. Tylko że deszczowej chmury można się przestraszyć, a cioci Jadzi nie, bo zawsze jest zadowolona i uśmiechnięta."
Ciocia Jadzia pewnego dnia wygrywa wycieczkę do wiecznego miasta. I w tym Rzymie będzie się działo...
W końcu to Rzym!
Książeczka dla dzieci (moje dziecko zakochane w cioci Jadzi), a bawię się, czytając ją, jak nigdy.
"Ciocia Jadzia w Rzymie" - Eliza Piotrowska
Subskrybuj:
Posty (Atom)