poniedziałek, 28 października 2013

il sorriso di Elmiranda

Czas biegnie nieubłaganie. Zacierają się kontury szczytów, które zdobyliśmy, w niepamięci "giną" miasteczka, smaki ravioli i gnocchi już nie do przywołania...
Jedynie pamięć o ludziach wciąż żyje nieprzerwanie.

Uśmiech Elmirandy, która witała nas za ladą, jej śmiech, gdy słyszała, jak Michela woła do niej "ciao bella".
Szybki chód jej syna, który gdy tylko nas zobaczył wychodzących z domu, gnał do sklepu, by zamienić z nami kilka słów.
To ciepło w oczach, bezinteresowność, debaty nad zepsutymi wycieraczkami w naszym samochodzie (zjechała 1/4 miasteczka, by pożyczyć klucz i krzycząc oraz gestykulując, "pomóc" w naprawie).
Darmowe ciasteczka i czekoladki dla małej la bionda, którą Niewłoski nauczył kilku włoskich słów. To pamiętam, ich pamiętam... la gente.

Gdy opowiadam o Włoszech, to opowiadam o ludziach, bo przecież  l'uomo è la misura di tutte le cose.


2 komentarze:

  1. Prawda, że zawsze znajdą czas na zamienienie z tobą choć jednego słowa? Tak, z takiego kraju pochodzę, że na początku myślałam, że to marketing :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój trzyletni wnuczek szybko nauczył się witać po włosku i do wszystkich wolał- ciao! Na palcu zabaw chętnie bawił się z włoskimi dziećmi, ale nie rozumiał ich języka, znalazł jednak rozwiązanie tej sytuacji- powiedział do mnie - babciu one chyba się kłócą, więc ja też będę się z nimi kłócił i wymyślał swój dziecięcy język na potrzebę wspólnej zabawy. Wnuczek wyjechał, ja nadrabiam zaległości w czytaniu ulubionych blogów. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń