Wiecie, że nigdy nie spotkałam Franco!
Kilka lat temu dostałam wiadomość przez Couchsurfing... od pewnego starszego pana, który mieszka w Abruzzo. Nawet nie pamiętam, co Franco napisał w mailu. W każdym razie odpisałam. I tak sobie pisaliśmy od czasu do czasu - życzenia na święta, urodzinowe pozdrowienia.
Dzięki zdjęciom poznałam jego rodzinę, zobaczyłam jak i gdzie mieszka. I tyle... Taka korespondencyjna znajomość.
Wspomniałam mu w mailu, że planujemy z Niewłoskim i małą Niewłoską podróż do Włoch. W odpowiedzi otrzymałam taką oto wiadomość: non è problema di stare a casa mia di Pietranico...da lì potete venire a Chieti, Pescara, andare a Roma e gusstare la veraa e semplice vita di paese...io vi darò la chiave della casa e ci vediamo come possiamo...ciao baci, franco.
W wolnym tłumaczeniu i po skróceniu (dla mojej mamy, która wiernie czyta)-"daję wam mój dom w Pietranico, poznacie prawdziwe wiejskie życie".
Napiszę jeszcze raz - nigdy nie spotkałam Franco! Napiszę po raz setny - kocham Włochów!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
dlaczego mnie to nie dziwi? Właśnie tacy są Włosi ;)
OdpowiedzUsuńmnie tez to nie dziwi, typowe chyba dla wiekszosci Wlochow :)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że większość Włochów taka jest, ale i tak za każdym razem, gdy spotykam się z takim niesamowitym przejawem życzliwości i zaufania, dziwię się:)
OdpowiedzUsuńWitaj!Trafiłam dziś na Twój Blog i od razu ujął mnie za serce:) Myślę,że sama nie opisałabym lepiej swoich odczuć,związanych z początkami mojego pobytu we Włoszech,w Rzymie.Pozwól,że będę zaglądać i razem z Tobą się zachwycać.;) Gabriella
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za podczytywanie:) Pozdrawiam
Usuń