piątek, 13 stycznia 2012
un gatto negro
Rano modliłam się, żeby piątek 13-tego nie okazał się pechowy. Nie chciałam utknąć w szpitalnej sali z panią Lonią, Gertrudą i Zofią, by kolejny dzień z rzędu wysłuchiwać opowieści o osteoporozie, zaćmie, jaskrze, a nocą przeraźliwego chrapania (i zmarłego by ono obudziło) sąsiadki ze szpitalnego łoża. Piątek 13-tego i decyzja - wychodzę czy nie? Lęk paraliżował - tym bardziej, że wstałam lewą nogą, bo skrzypiące łóżko tak ustawione w pięcioosobowej sali, że inaczej nie można...
I wtedy przypomniałam sobie, że dla Włochów 13-tka jest szczęśliwa. Skoro dla nich, to i dla mnie, bo przecież duszę mam na wskroś włoską.
Oko naprawione, Michalina pełna wrażeń po dwóch dniach sam na sam z padre padła w łóżeczku, więc można ze spokojem poczytać sobie o włoskich przesądach...
Mają czarnego kota, a jakże. I drabinę, i zbite lustro. Czterolistna koniczyna, podobnie jak podkowa przynosi szczęście. Gwarantuje je także rozlane wino, zapas małych papryczek noszonych w kieszeni, amulet w kształcie rogu, który ma chronić przed złymi duchami i nieszczęściami, a także kichnięcie kota. Zamiast piątku 13-tego mają natomiast piątek 17-tego.
Italiani wyznają też zasadę Né di venere né di marte non si sposa e non si parte, czyli w piątki i we wtorki nie bierzemy ślubów ani nie ruszamy w podróż. Chyba że z Alitalią, która w oznaczeniach miejsc nie umieściła ani 13, ani 17. Musi więc być szczęśliwa...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie wiedziałam o kichnięciu kota! ;>
OdpowiedzUsuńZdrówka! Najważniejsze, że wszystko ok,
pozdrawiam!
Dzięki. Pozdrawiam także i życzę owocnych poszukiwań. Ja aktualnie robię to samo!
OdpowiedzUsuń