czwartek, 25 sierpnia 2011

Piccolo Coro dell`Antoniano


W domu króluje Muzyka Bobasa, Mozart dla Bobasa i Kołysanki Bobasa. Niewłoski Paolo wariuje już od tych dźwięków. Ja nie odpuszczam i katuję siebie, jego i Michalinę muzyką, która podobno stymuluje rozwój mózgu (jak tak dalej pójdzie, to nasze półkule mózgowe też się niebotycznie rozwiną). Dzisiaj postanowiłam zmienić repertuar i uraczyć Młodą czymś włoskim (Tiziano był, Giusy też, nawet muzyka z "Mine Vaganti"). I nagle doznałam olśnienia... Sama tego słuchałam jak byłam mała. Miałam płytę winylową, którą zakładałam na adapter i już wtedy, mając lat siedem, oswajałam się z lingua italiana.
A przebój Nella vecchia fattoria królował w moim pokoju do ukończenia przeze mnie lat dziewięciu. Boloński chór dziecięcy, założony przez Mariele Ventre przy franciszkańskim Instytucie Antoniano zagościł dzisiaj na Konwaliowej.

Niewłoski Paolo właśnie mi powiedział, że z bratem napisali list do Piccolo Coro dell`Antoniano, z prośbą o przyjęcie do chóru, bo, cytuję: "tam wszystkie dzieci się śmiały, jak śpiewały, a Fasolki były dziadowskie".

niedziela, 14 sierpnia 2011

Michela

7 sierpnia przyszła na świat kolejna miłośniczka Italii (wierzę, że tę miłość odziedziczyła w genach).
Ma na imię Michalina, po włosku - Michela. Uwielbia Muzykę Bobasa i jak mama - Tiziano Ferro! Za rok (jeśli się uda) pierwszy raz wyruszy z nami do Włoch...

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Coraggio e sacrificio


Ostatnio nie mam szczęścia do włoskich filmów. Trafiam albo na dziwne romansidła, albo na pretendujące do rangi arcydzieł melodramaty. Jak się ma "Jestem miłością"Luca Guadagnino do kina Viscontiego, to ja naprawdę nie wiem?! Muzyka i zdjęcia piękne - i owszem. Ale co poza tym? Nie przekonuje mnie nawet Tilda Swinton w roli Emmy.
O "Il ritmo della vita" nawet nie wspomnę - polskie "Kochaj i tańcz", tylko w rzymskiej scenerii.

Dramma, po prostu dramma.

Na szczęście moją miłość do włoskiego kina wzniecił na nowo Gabriele Salvatores i jego adaptacja powieści Niccolo Ammaniti.
"Io non ho paura" to przepiękny film, którego akcja rozgrywa się w 1978 roku na południu Włoch. Mały Michele (świetny Giuseppe Bocchino) musi podjąć najważniejszą decyzję w swoim życiu - zawierzyć swemu sercu i odnaleźć w sobie niesamowitą odwagę. Michele dokonuje trudnego wyboru i traci swoje dzieciństwo.
Film mówi o przepaści między światem dziecka i dorosłego, o granicach, których nie powinno się przekraczać, i o tych, które pokonać trzeba, by pozostać, może już nie dzieckiem, ale przynajmniej człowiekiem.

Przepiękna muzyka, przepiękne zdjęcia i świetna gra aktorska.

Trochę rozczarowuje zakończenie, ale przecież kolejnego "Cinema Paradiso" nie znajdę...