poniedziałek, 11 lipca 2011

vicino - parte 2


Toskańskie przysłowie mówi: "Dobry sąsiad jest wart tuzina krewnych". Powiedzenie stare, ale wciąż żywe w Toskanii i na południu Włoch. Sprawdza się ono jak nic, gdy mamma Vincenzo musi pożyczyć od Valerii dwie szkanki cukru potrzebne do upieczenia panettone, gdy angina rozkłada na łopatki ciotkę Silvię i trzeba prosić vicino Lorenzo, żeby poszedł do apteki (jak na złość dzień wcześniej ciotka Silvia obraziła się śmiertelnie na mamę Vincenzo, więc nie ma po co ją zawiadamiać o chorobie - będzie miała wyrzuty sumienia, gdy biedna, schorowana Silvia umrze z powodu gorączki, osamotniona w wielkim domu).

Co robi Italiano, gdy nie może wyjść z casa po zakupy, bo akurat pilnuje wnuka lub ogląda 5897 odcinek Beautiful? Krzyczy przez okno do Nino, żeby kupił na targu u Enzo pomidory lub jeśli mieszka w pewnej odległości od jakiegokolwiek sąsiedzkiego okna, spuszcza ze swojej finestra koszyk lub wiadro z pieniędzmi, czatując na przechodzącą Danielę, która każdego dnia w południe wędruje z wielką siatą na mercato.
Vicino jest obok, służy pomocą i radą. Zaprasza na wspólne biesiadowanie, wprasza się na niedzielne obiady i sprawia, że człowiek wciąż wierzy, że jeszcze na świecie istnieje bezinteresowna życzliwość.
U mnie ta wiara ożywa zawsze, gdy wracam do Włoch...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz