wtorek, 25 sierpnia 2015

l'amore è in me

To nie tak, że miłość się skończyła, że zapał wyparował. Włochy wciąż są w głowie i sercu, ale oprócz nich milion spraw, nowych przedsięwzięć, wyzwań.
Czas pędzi jak szalony. Mam wrażenie, że z każdym dniem przyspiesza. Brak mi chwili na słowa, na ich zapisanie.
Małymi krokami realizuję swoje plany. Coś czuję, że ten największy Plan, przez duże P, też się kiedyś zrealizuje... Może za dziesięć, dwadzieścia lat napiszę kolejny post zaczynający się od słów: Mieszkam w słonecznej Italii.

Dawno już tu nie byłam, będę pewnie rzadko. Ale postaram się napisać jeszcze o "roztrąbionej" Perugii, kolejce w Gubbio, o Spello, Spoleto i ... innych miejscach, które z Niewłoskim i Michelą widzieliśmy w tym roku. A więc a presto.

czwartek, 26 lutego 2015

La Giardiniera - parte 2

...pojawiła się ona - mamma.
Po chwili miała się pojawić! A nie pół roku na tym blogu, jak w jakimś Trójkącie Bermudzkim, w zakrzywieniu czasoprzestrzeni utknąć, nie mogąc dojść do naszego stolika,by "zaśpiewać" po włosku, nakarmić głodnych, spragnionych napoić, błogość wlać w serca Polacchi.

Ech... Tkwiłaby ta mamma dalej w tej próżni, gdyby nie Perugia (ale o tym innym razem - dziś zero dygresji, słowo daję!- trzeba dać w końcu tej kobiecinie możliwość zapytania Che cosa volete mangiare?).



wtorek, 10 lutego 2015

ritorno

Z jesienno-zimowego odrętwienia mogło mnie wyrwać tylko jedno. Plan wakacyjny! Zaczęło się działanie. Niesamowite, jak działa na mnie świadomość, że MOŻE pojedziemy. Niewłoski z politowaniem patrzy na mnie i mówi: dziewczyno, pół roku zostało. A ja już... trasy, miejsca, zdjęcia, google street view. Mieszkanie, o którym myślę cały czas od wczorajszego poranka. Już tam jestem...

Lepiej napisz posty o zeszłych wakacjach - słyszę. Napiszę, napiszę. Prometto.

Wróciłam!