czwartek, 25 lipca 2019

LORO

Pozbywszy się dziecięcia, pognaliśmy z Niewłoskim na odludzie, tam gdzie ptaki zawracają, tam gdzie ludzką stopę uwidzisz rzadko, za to uwidzisz, o zgrozo?, wielki, wspaniały, płaski telewizor!
Szwagrowaty z najlepszą siostrą pod słońcem, notabene jedyną, zamontowali w swoim domku nad jeziorem cud techniki, który łzy wzruszenia wyciska z oczu Niewłoskiego za każdym razem, gdy do głuszy przyjeżdżamy. Jako ludzie świadomi, że telewizor, to wróg numer jeden, który zabiera czas rodzinie, ogłupia i do szału doprowadza (jeśli w pakiecie tylko telewizja publiczna), takiegoż nie posiadamy w swojej la casa.
Oczywiście świadomość szatańskiej mocy telewizora, nie przeszkadza nam w bezkarnym, bezczelnym wręcz, lampieniu się w niego podczas naszych odwiedzin w zielonym domku. Staramy się, jako ludzie świadomi (powtórzenie celowe, dla podkreślenia wagi i wielkości tejże świadomości) wybierać tylko mądre programy lub samemu "zapodawać" ciekawe filmy. Niedzielny wieczór należał do mnie i Niewłoski, chcąc nie chcąc, musiał obejrzeć "Loro".
Po tym przydługim wstępie powinnam napisać teraz coś długiego i mądrego o "Loro"...
Tylko nie wiem co... Uczucia mieszane. I chociaż kocham Paolo Sorrentino za "Wielkie piękno", które uważam za arcydzieło, to niestety, "Loro" mnie nie zachwyciło. Jest tam kilka poetyckich, plastycznych momentów jak w "La grande bellezza”, jest cudny Toni Servillo w roli Berlusconiego. Podoba mi się, że grana przez niego postać jest niejednoznaczna.
Trochę tu "Wilka z Wall Street",  odrobinka "Wielkiego piękna" (pewnie z powodu aktorów i reżysera mam takie skojarzenia). Reszta, taka niejaka - zlepek teledysków, fragmentów programów rozrywkowych, gdzie kobieta zostaje sprowadzona do rangi, nie rangi, lecz poziomu, przedmiotu.
Smutne to wszystko, śmieszne tylko czasem. Taki śmiech przez łzy.

Obejrzyjcie "La grande bellezza".  Pozycja obowiązkowa. Linku do trailera "Loro" nie zamieszczam. 
https://www.youtube.com/watch?v=uxh3or6zLvE