poniedziałek, 31 grudnia 2012

Vivo e scrivo!

Żeby nie było, że się pod ziemię zapadłam, że tylko praca, dom, praca, dom. Owszem,
pracy dużo, a w domu roboty co niemiara - budowanie zamków, tworzenie obrazów, których sam Pollock by się nie powstydził, uczenie nowych słów i permanentne czytanie o śwince Peppie, aż do ochrypnięcia i utraty tchu. Ale Włochy też są, a jakże. W planach, w marzeniach, w rozmowie, na półkach, na ścianach. Na jednej wielka Vespa, na drugiej kilkanaście zdjęć z mojej Italii (normalna "ściana płaczu" - bo jak patrzę i wspominam, to płakać się chce, bo do wakacji jeszcze tak daleko). Ale, ale... plan już jest, pieniądze jakoś będą. I lecimy - gadania nie ma. Postanowienia noworoczne są dwa: 1) wakacje we Włoszech 2) zwiększona aktywność blogowa. Żeby nie było, że jakaś hipokrytka ze mnie, bo "swoje" dzieci na kółku blogowym mobilizuję do pisania. Krzyczę i grożę, każę pisać i jak słyszę, że "czasu nie ma", to zębami zgrzytam. A sama co? Nie piszę, nie uaktywniam się. Jeszcze, nie daj Boże, jakiś wierny czytelnik, sfrustrowany brakiem kolejnych postów naśle na mnie policję... Bo pewnie czytaliście o krnąbrnym małym Italiano, który nie chciał się uczyć... Jeśli nie, to odsyłam Was tu http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/matka-wezwala-policje-bo-syn-nie-chcial-odrabiac-lekcji,278550.html Miłej lektury i do poczytania w Nowym Roku. Buon 2013!!!